Szalejąca inflacja, wojna w Ukrainie oraz kilka innych czynników makroekonomicznych spowodowało, że od przeszło pół roku Narodowy Bank Polski mocno podnosi stopy procentowe w Polsce. Ostatnie prognozy ekonomistów mówiły o 6-7-procentowej stopie referencyjnej na koniec tego roku. Dziś analitycy BNP Paribas zrewidowali swoje szacunki, a w ich ocenie stopy procentowe wystrzelą jeszcze wyżej. Zdaniem ekonomistów w Polsce doszło już do spirali płacowo-cenowej.
Prognozy stóp procentowych w Polsce na koniec 2022
Jeszcze miesiąc temu większość analityków banków było przekonanych, że realna wysokość stóp procentowych w Polsce na koniec 2022 roku nie przekroczy 7 proc. Nieco wyżej obstawiał rynek, który stopę referencyjną kształtował na poziomie 7,5 proc. Tak wysokich prognoz nie mieliśmy od ponad dekady, a sama wysokość stóp procentowych w przedziale 6-7 proc. notowana była ostatnio w latach 2002-2003, czyli 20 lat temu.
Ostatnie szacunki banku BNP Paribas sugerowały, że stopa referencyjna na koniec 2022 roku wyniesie 6,5 proc., co dziś zostało mocno zrewidowane przez analityków instytucji, którzy podnieśli oczekiwania do poziomu, który zmrozi tysiące kredytobiorców.
Na twitterowym profilu BNP Paribas pojawił się bowiem komunikat, w którym podano szacunki dotyczące głównej stopy procentowej w Polsce na koniec 2022 oraz 2023 roku. Zdaniem analityków stopa referencyjna jeszcze w tym roku sięgnąć może aż 8 proc., czyli tyle, ile ostatnio wynosiła w sierpniu 2002 roku.
Co istotne, eksperci BNP Paribas uważają, że ta wysokość utrzyma się nieco dłużej niż koniec roku, ponieważ w prognozach jest mowa o szacunkach na “koniec cyklu podwyżek”.
Spirala płacowo-cenowa
Zdaniem analityków korekta poprzednich szacunków jest wynikiem “nakręcania się spirali płacowo-cenowej, przy wysokiej aktywności gospodarczej na początku bieżącego roku i perspektywach luzowania fiskalnego”. Ten czynnik ma skłonić Narodowy Bank Polski do jeszcze agresywniejszego zacieśniania polityki monetarnej.
O spirali płacowo-cenowej coraz częściej mówią także inni ekonomiści, którzy również uważają, że szalejąca inflacja doprowadza w Polsce do powstania spirali płacowo-cenowej, za czym przemawiać mają, chociażby ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące wzrostu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw.
Jak zauważył kilka dni temu Krzysztof Kolany z Bankiera “Marcowy wzrost płac zaskoczył ekonomistów. Wynagrodzenia w dużych firmach średnio rosną szybciej niż oficjalnie raportowana inflacja CPI, napędzając bardzo niebezpieczną spiralę cenowo-płacową“.
Skąd takie przekonanie? Inflacja w Polsce w marcu bieżącego roku wyniosła bowiem 11 proc. rdr, zaś wzrost wynagrodzeń sięgnął pułapu 12,7 proc. Co to oznacza? Nic więcej niż to, że realna roczna dynamika wzrostu wynagrodzeń osiągnęła jedynie 1,27 proc.
Im wyżej i im szybciej galopuje inflacja, tym większe są oczekiwania pracowników firm względem wysokości swoich wynagrodzeń. Im więcej płaci pracodawca za pracę, tym więcej oczekuje za swoje wyroby / usługi. W ten sposób nakręca się spirala płacowo-cenowa, której powstrzymanie będzie dla rządzących nie lada wyzwaniem.